Studenci wracają i miasto aż kipi

Dział: Lublin

Nerwy lubelskich kierowców od wczoraj poddawane są ciężkiej próbie. Studenckie wakacje dobiegają końca i żacy wracają do Lublina. Głównie autami, co dobrze widać po zakorkowanych ulicach.

Najgorzej jest w okolicach UMCS, ul. Głębokiej i Filaretów. - Taka sytuacja potrwa jeszcze przynajmniej kilka dni, trzeba więc uzbroić się w cierpliwość - ostrzega Arkadiusz Kalita z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. - Jeśli będzie trzeba, policjanci zaczną ręcznie regulować ruch. Zwłaszcza w godzinach szczytu - dodaje.

Tłok widać na terenie miasteczka akademickiego UMCS.

- Przeżywamy prawdziwe oblężenie. Niemal wszyscy przyjeżdżają samochodami, a w związku z tym, że część parkingów pod Feminą jest zamknięta z powodu remontów, studenci nie mają gdzie parkować. Ale jakoś sobie radzą. Zakwaterują się, odjeżdżają i na ich miejsce przyjeżdżają kolejni - usłyszeliśmy od pani w recepcji Domu Studenckiego „Grześ”. Sami studenci nie są specjalnie zdziwieni zaistniałą sytuacją.

- Przeżywam to co roku. Wprowadzam się na nową stancję, więc mam masę rzeczy, które ledwo zmieściły mi się do samochodu. Wiele osób jest w podobnej sytuacji i nie dziwię się, że nagle podwoiła się liczba aut na lubelskich drogach - tłumaczy Magda z Zamościa, która już w poniedziałek przyjechała na studia do Lublina. <ww.naszemiasto.pl>

ostatnia zmiana: 2009-09-30
Komentarze
Polityka Prywatności