Radni podjęli w środę uchwałę, na mocy której miasto otrzymało sztandar i insygnia władzy. Ale nie wszystkim to wystarcza, bo niektórzy domagają się też laski i dzwonka dla przewodniczącego.
Do tej pory Lublin miał tylko trójkolorową
biało-zielono-czerwoną flagę. Teraz jest już sztandar. Na jego awersie z
czerwonej tkaniny zostanie umieszczony orzeł biały w koronie. Natomiast na
rewersie z białej tkaniny - herb miasta z napisem "Miasto Lublin". Pod
nim słowa: "Fidelitas et Constantia", co znaczy "wierność i
stałość". Cytat pochodzi z przywileju króla Augusta II dla Lublina z 1703
r., w którym docenił lojalność miasta.
Insygnia władzy to natomiast łańcuchy z herbem Lublina. Dla prezydenta przewidziany
jest złoty, dla przewodniczącego rady miasta - srebrny. Radni będą musieli
przyjąć jeszcze osobną uchwałę, która określi przy jakich okazjach sztandar i
insygnia będą używane.
Podczas dyskusji na sesji, radny Mariusz Banach (PiS)
pytał kto za to zapłaci, czy miasto znajdzie fundatora czy wyda na ten cel
własne pieniądze. Sekretarz miasta Andrzej Wojewódzki wyjaśniał, że jeszcze za
wcześnie by na to pytanie odpowiedzieć, ale zewnętrzne źródła finansowania będą
brane pod uwagę.
Głos zabrał też Piotr Dreher (PO), który podkreślał, że bardzo cieszy się z tej
uchwały. - Jesteśmy chyba ostatnim miastem w województwie, które nie ma
sztandaru. Ale co z laską dla przewodniczącego? W innych miastach na
uroczystych sesjach takie przyrządy są? - pytał. Zauważył też brak dzwonka. Ten
jednak przewodniczący rady ma. Trzymał w swoim gabinecie, ale w środę przyniósł
na salę obrad, by zadzwonić na zakończenie sesji.
Źródło: Gazeta Wyborcza Lublin