
Jak w przyzwoitym kinie zaangażowanym, nie wiadomo kto komu bardziej matkuje: dziewczynka jest nadopiekuńcza i przesadnie odpowiedzialna jak na swój wiek, Katie nie zawsze udaje się pamiętać by odebrać córkę na czas ze szkoły itd. W fabryce kobieta zaczyna romansować z kolegą z pracy - imigrantem z Hiszpanii Paco (Sergi Lopez).
Nieplanowana ciąża spowoduje, że para prawie obcych sobie
ludzi ze sporym bagażem życiowym będzie próbowała zbudować rodzinę. Szybko
zresztą odkryją, że sama namiętność do tego nie wystarczy. Francuski reżyser
zmienia jednak tonację filmu, w momencie, w którym nowonarodzony syn - tytułowy
Ricky - zaczyna wykazywać pewne odchylenia od normy. Wolta jest zresztą dość
szokująca, bo obraz Ozona zamienia się gwałtownie w bajkową historię, z
pogranicza scenariuszy składanych w wytwórni Disneya.
W tej zaskakującej fabule udaje się Ozonowi powiedzieć coś
istotnego o granicach wolności w klatce, jaką są uczucia i przełamać kulturowe
tabu milczenia o mało przyjemnych stronach macierzyństwa. Twórca „5x2” nie raz
już udowodnił, że ma oko do obserwacji relacji damsko-męskich. Tym razem
pokazuje, że posiadanie dziecka to nie tylko powód do radości, często jego
pojawienie się rodzi zazdrość, konflikty między rodzicami, a nawet rozpad
świetnie wcześniej funkcjonujących związków.
„Ricky” to film przede wszystkim nastawiony na dialog - otwarty na każdą interpretację i odczytanie na bardzo wielu poziomach. Defekt Ricky’ego, który wprowadza film na tory fantastyki i który rozdrażnił bardzo wielu widzów, może być widziany jako metafora jego śmierci, są też tu sceny, które sugerowałyby, że nic nie dzieje się naprawdę, że wszystko to urojenia Katie, która nie daje sobie rady z własnym życiem. Reżyserowi udaje się do końca utrzymać nas w niepewności, co z tego, co widzimy jest prawdziwe, a co jest wyobrażone. Prawdziwy jest na pewno lęk przed utratą wolności, przed byciem rodzicem, przed brakiem zainteresowania ze strony tych, na których liczymy. Uchwycenie strachu, który dotyczy prawie każdego człowieka może wydawać się dość karkołomne w proponowanej przez Ozona formule. Mnie ona absolutnie przekonuje.
