12 marca 2012 (poniedziałek), godz. 20:00
Zapraszamy do obejrzenia filmu "Happy, happy" podczas Studenckich Konfrontacji Filmowych. Studenckie Konfrontacje Filmowe to cykliczne wydarzenie mające na celu dostarczenie środowisku lubelskich koneserów kina, ze szczególnym uwzględnieniem młodych kinomanów rekrutujących się spośród uczniów i braci akademickiej, ambitnego i ekskluzywnego programu filmowego.
HAPPY, HAPPY (Sykt lykkelig)
reż.: Anne Sewitsky
scen.: Ragnhild Tronvoll
zdj.: Anna Myking
muz.: Stein Berge Svendsen
w.: Agnes Kittelson (Kaja), Henrik Rafaelsen (Sigve), Maibritt Saerens (Elisabeth), Joachim Rafaelsen (Eirik), Oskar Hernæs Brandsø (Theodor), Ram Shihab Ebedy (Noa)
prod.: Norwegia 2010 (85 min)
Grand Prix na MFF w Sundance’ 2011
„Happy, Happy” jest opowieścią rodem z niewielkiej, norweskiej miejscowości. Reżyserka Anne Sewitsky rozlicza się z mitem spokojnej prowincji. Pokazuje dramaty ukryte w dostatnich, przytulnych domach z kominkiem.
Kaja i Eirik to na pierwszy rzut oka dobre małżeństwo, wychowujące syna na uboczu cywilizacji. Ich życie zmienia się po decyzji o wynajęciu drugiego domu parze z adoptowanym dzieckiem. Spotkanie zmusza bohaterów do skonfrontowania się z samymi sobą, do wiwisekcji swoich związków i wzajemnych relacji. Na światło dzienne wychodzą od dawna ukrywane tajemnice i wypierane emocje.
– Największym wyzwaniem było dla nas znalezienie równowagi między komedią a dramatem – mówi Anne Sewitsky.
W jej obrazie odnaleźć można czarne poczucie humoru znane z produkcji Akiego Kaurismäkiego, Benta Hamera, Andersa Jensena czy Dagura Kariego. Autorka daleka jest od politycznej poprawności. Portretuje bohaterów z dystansem, ale i ciepłem. Pokazuje ich życie, komentując je w filmie piosenkami dość ekscentrycznego, folkowego boysbandu. Jednocześnie „Happy, Happy” jest analizą współczesnej kultury. Wzorów męskości, schematów myślowych i powszechnie akceptowanych stylów życia, do których ludzie, często wbrew sobie, starają się przystosować.
Wiele jest także w filmie interesujących niuansów trudnych do dostrzeżenia dla widzów spoza Skandynawii: – Kaja pochodzi z południowej części Norwegii, zamieszkanej przez pogodnych chrześcijan, którym uśmiech nie schodzi z ust – tłumaczy reżyserka. – Ale to właśnie w tych radosnych rejonach jest największy odsetek samobójstw.
Niezależenie jednak od różnic między mieszkańcami państw północnej Europy, uczucia bohaterów pozostają uniwersalne.
Radek Rakowski – MM POZNAŃ 7.07.2011