18 marca 2012 (niedziela), godz. 20:00
MADE IN POLAND
reż.: Przemysław Wojcieszek
scen.: Przemysław Wojcieszek
zdj.: Jolanta Dyblewska
muz.: Jakub Kapsa
w.: Piotr Wawer (Boguś), Janusz Chabior (Wiktor), Przemysław Bluszcz (ks. Edmund), Magdalena Kuta (Teresa), Marta Powałowska (Monika), Grzegorz Sowa (Emil), Wiesław Cichy (Fazi), Michał Majnicz (Tomaszek), Dariusz Maj (Grześ), Eryk Lubos (Zenek), Halina Rasiakówna (Marianna)
prod.: Polska 2010 (90 min )
Nagroda za drugoplanową rolę męską (J. Chabior) na FPFF w Gdyni ‘2010
Obudził się pewnego dnia i poczuł, że jest straszliwie zdenerwowany. Jak tłumaczy potem kumplowi z blokowiska: „Jestem wkurwiony, chcę walczyć. Nie czujesz tego? To wisi w powietrzu. Wkurwienie – to będzie AIDS XXI wieku...”. Jak każdy początkujący rewolucjonista Boguś wierzy, iż może porwać tłumy. „Wstawać, skurwysyny, wstawać. To rewolucja!”– krzyczy w stronę mieszkańców szarych blokowisk. Ktoś jednak radzi mu życzliwie, by zamknął mordę. Im bardziej pogrąża się w swym „wkurwieniu”, tym bardziej czuje się osamotniony. Próżno szuka wsparcia u swych dawnych autorytetów, z jednej strony księdza, z drugiej nauczyciela polskiego, miłośnika zaangażowanej poezji Władysława Broniewskiego. Teraz obaj są już tylko żałosnymi figurami. Nie mówiąc o matce, której jedyną i prawdziwą miłością życia pozostaje Krzysztof Krawczyk.
Przemysław Wojcieszek przeniósł na ekran swój dramat „Made in Poland”, który znalazł się w antologii najważniejszych sztuk powstałych w pierwszej dekadzie wieku. Jak buntownik z blokowiska wypada na ekranie? Wojcieszek zrobił skromny film czarno-biały, jednocześnie zaś ostry, dynamicznie zmontowany, przypominający wideoklipy. Obraz ma bić po oczach, atakować widza od pierwszej do ostatniej sceny, i to się niewątpliwie udało. Tylko właściwie w jakiej sprawie? Bohater, rewolucjonista amator, który w konwencji teatralnej był przekonujący, tutaj nie porywa, staje się karykaturą kontestatora, z kretyńskim napisem „Fuck off” na czole. Ale może to nie tylko jego wina, lecz czasów, w których bunt w dawnym rewolucyjnym stylu staje się parodią buntu? Tak czy inaczej, Wojcieszek, zarówno w teatrze jak i w kinie, pozostaje wierny sobie, wierząc, że sztuka ma widza poruszać czy nawet, mówiąc językiem Bogusia, „wkurwiać”.
Zdzisław Pietrasik – POLITYKA 20.04.2011
(…) Niedoceniony w Polsce, dotąd nierozpowszechniany film-esej Wojcieszka powstały ze sztuki teatralnej jest na pół cyrkową bufonadą na temat radykalizmu. (…) Chłopak z "Made in Poland" szuka mistrza. Wyrywają go sobie proboszcz i dawny nauczyciel polskiego, pijak, ateista, który podsuwa mu przedwojenne wiersze Broniewskiego (po tym filmie chce się natychmiast do nich zajrzeć). W animowanych wstawkach Broniewski spływa z nieba, by bronić blokersa. Ale przybywa też Chrystus ze swoim anielskim wojskiem. Ładna scena randki na wysypisku: "Bagnet na broń! Trzeba krwi!" - wojenny wiersz Broniewskiego o tym, że "kolbami w drzwi załomocą", czytany dziewczynie niczym wiersz miłosny. (…)
Ta polska kakofonia wzruszyła mnie w Berlinie. Może dlatego, że jest w tym filmie przywołana bez cienia nienawiści, z jakimś naiwnym dystansem. Ten film, w Polsce przyjmowany ze śmiertelną powagą, międzynarodowa widownia kupiła natychmiast, raz po raz wybuchając śmiechem.
Spodobał się, jak myślę, ze swoją pochwałą amatorstwa, wiarą w cyfrowe kino no budget i kompletnie niepolskim brakiem oporów przed atakowaniem tematów tabu, bez zadęcia, zarazem publicystycznie, lirycznie i błazeńsko.
Tadeusz Sobolewski – GAZETA WYBORCZA 20.02.2011