24 marca 2012 (sobota), godz. 20:00
NIE MA TEGO ZŁEGO (Smukke mennesker)
reż.: Mikkel Munch-Fals
scen.: Mikkel Munch-Fals
zdj.: Eric Kress
w.: Bodil Jørgensen (Ingeborg), Sebastian Jessen (Jonas), Henrik Prip (Anders), Mille Lehfeldt (Anna), Stefan Pagels Andersen (były współlokator Jonasa), Michelle Bjørn-Andersen (Tove), Ida Dwinger (Hanne), Karl-Erik Falkentorp (Flemming), Mia Lyhne (Vivian), Camilla Lykke (Kvinde), Rasmus Bjerg (sprzedawca w sklepie)
prod.: Dania 2010 (93 min) Grand Prix na MFF w Palm Springs ‘2011; nominacja do Europejskiej Nagrody Filmowej ‘2011 za reżyserskie odkrycie roku
Czy można z historii w której oglądamy męską prostytucję, ekshibicjonizm w parku, realizację pornograficznej produkcji i wiele ludzkich zwyrodnień uczynić krzepiący film? Okazuje się, że jak najbardziej. Duńskie "Nie ma tego złego" Mikkela Bunsch-Falsa to lektura trudna, ale znakomita.
(...) "Nie ma tego złego" jest trudne, bywa bolesne, ale koniec końców to film optymistyczny. Jestem w stanie uwierzyć w taką historię i te wszystkie okaleczone psychicznie (a w jednym przypadku również fizycznie) postaci, które przedzierają się przez gąszcz własnych ułomności.
"Nie ma tego złego" każe nam - widzom tarzać się w moralnym brudzie, przyglądać upokarzanym i upokarzającym, ludzkim dewiacjom, a jednocześnie zachęca do sympatyzowania z tymi pokiereszowanymi bohaterami.
Boleśnie doświadczeni przez życie bohaterowie tego filmu cierpią i poprzez swoje wybory swoje nieszczęście jeszcze bardziej pogłębiają. Dewiacje oglądane w filmie mogą być dla nich ucieczką od bólu, ale też psychiczną koniecznością. Kobieta po amputacji piersi wybiera branżę porno, bo tylko w niej doświadcza akceptacji, młody chłopak uprawia prostytucję, bo nie znajduje innej formy samorealizacji, wdowa, szuka bliskości próbując płatnego seksu, a mężczyzna, którego cierpienie wynika z psychicznego skrzywienia, obnaża się w parkach. Losy ich wszystkich się skrzyżują.
Zadziwiające, jak duński reżyser potrafił połączyć odrazę do czynów swoich postaci z jednoczesnym zrozumieniem dla samych bohaterów. Reżyser, a my za nim, nie obwinia tych ludzi za to co, robią, lecz im współczuje. Wszystko bowiem przemawia za ich wewnętrznym zagubieniem. Nie są źli, tylko robią naganne rzeczy. Mikkel Bunsch-Fals mimo, że pokazuje różne formy seksualnej dewiacji tylko pozornie jest w tym bliski kinu Ulricha Seidla. Obu łączy dosłowność w ukazywaniu seksualnych dewiacji, obaj też nie wstydzą się przedstawiania najbardziej skrajnych form seksualnego zaspokajania. Jednak w twórczości Austriaka nie ma miejsca na żadną wrażliwość, podczas gdy u Duńczyka jest ona nieustannie wyczuwalna. Mikkel Bunsch-Fals otacza swoich zabłąkanych bohaterów ciepłem. Dlatego jest w nim miejsce na czułość nawet w tak skrajnej sytuacji, jak realizacja filmu pornograficznego (...).
To balansowanie na granicy odrazy (przy kilku scenach doprawdy trudno zatrzymać wzrok na ekranie) i akceptacji jest w kinie czymś absolutnie wyjątkowym. Te dwie sprzeczne, wydawałoby się nie do pogodzenia, reakcje w "Nie ma tego złego" żyją w symbiozie. Tylko utalentowanemu twórcy mogło się udać połączenie wody z ogniem. A Mikkel Bunsch-Fals zrobił to już w debiucie!
Patryk Tomiczek – STOPKLATKA.PL – 2.12.2011
Mikkel Munch-Fals, duński pisarz i reżyser, w swoim najnowszym filmie przygląda się relacjom między samotnością i seksualnością. Przedstawia historię czterech Duńczyków w różnym wieku, których jednostkowe losy łączą się w dosyć ironiczny sposób, co mocno komplikuje fabułę. Anna wciąż nie może dojść do siebie po amputacji piersi, humor poprawia jej jedynie przeglądanie się w dziwacznej kombinacji kilku luster, w których, przy odpowiednim ustawieniu, wygląda jak każda kobieta.
Na spacerze spotyka Andersa, ojca Jonasa – niemożliwie przystojnego młodzieńca, któremu nawet prostytutki chcą płacić za seks. Relacje Andersa i Jonasa są skomplikowane, podobnie zresztą jak relacja Anny z jej znudzoną emeryturą matką – Ingeborg, która walczy z samotnością po zakończeniu życia zawodowego i nagłej śmierci męża. Mimo posiadania najbliższej rodziny, każde z nich musi uporać się w pojedynkę ze swoimi problemami.
Boyd van Hoeij – VARIETY 11.10.2010